Ramunas Siskauskas
W drugiej połowie obudził się Ramunas Siskauskas - trafił trzy razy za trzy. Ale na szczęście dla Prokomu on też miał kłopoty z faulami i usiadł na ławce. Gospodarze szybko to wykorzystali. W 32 min. po punktach Woodsa był remis 71:71. I wtedy się zaczęło. Ale mistrz Polski miał Logana (17 pkt. w drugiej połowie) i Jaglę. To oni byli bohaterami wieczoru. Po dwóch trójkach Jagli Prokom prowadził 84:77 na dwie minuty i 20 s. przed końcem. W CSKA walczył jeszcze J.R. Holden, ale nikt ani nic nie było już w stanie zatrzymać drużyny z Gdyni. Kiedy spod kosza trafił Varda było już jasne, że będzie sensacja! Hala zatrzęsła się od dopingu, a na boisku rozpoczęła się wojna. Niemal dosłownie, bo już po czterech minutach ostatniej kwarty obie drużyny miały po cztery faule. Kiedy Prokom wyszedł na prowadzenie 76:71, Paszutin poprosił o czas, a po nim wpuścił na boisko Siskauskasa.